Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:

Berg Mary - Dziennik z getta warszawskiego

.pdf
Скачиваний:
74
Добавлен:
15.03.2015
Размер:
952.95 Кб
Скачать

I

przelali krew za nasz naród? Pisz ąc ten list słyszę wciąż jeszcze eksplozje w getcie. Ostatnie piwnice są wysadzane dynamitem. Pod ruinami są pogrzebani moi bracia i twoi. Oceń sama, czy mogę od nich uciec? Ostatniej nocy przeszedłem obok bram getta i ciągle jeszcze słyszałem strzały. Ostatni Żydzi jeszcze się opierają. Afisze na ulicach Warszawy głoszą, że «Polska wreszcie pozbyła się żydowskich komunistow». Po wszystkim, co przeszedłem w ciągu minionych tygodni, nie mam odwagi uczynić najmniejszego kroku, by ratować siebie. Życie straciło dla mnie całą wartość."

Pani Felicja i inni, którzy czytali ten list, płaka li gorzko.

Wstrętne są też opowieści o stosunku niektórych Polaków do żydowskiej tragedii. To prawda, że nielegalne publikacje wydawane przez polskie partie ludzi pracy wzywają Polaków, by udzielali pomocy i dawali schronienie Żydom, którzy uciekli z płon ącego getta, ale liczba Polaków odpowiadaj ących na ten apel jest bardzo mała. Odważni Polacy, którzy ryzykuj ą życie ukrywając Żydów uratowanych z getta, cz ęsto są denuncjowani przez antysemickich chuliganów i dlatego inni s ą odstraszani od wykonywania tego ludzkiego obowiązku wobec naszych u-męczonych ludzi. W tych warunkach niewielka jest nadzieja, żeby wielu Żydów zdołało się uratować.

15 czerwca 1943

Nie wiem, jak wyrazić ogromną radość — nie, rado ść i smutek. Dziś dostałam kilka listów od Rutki. Żyje i jest zdrowa. 17 kwietnia jej rodzice wysłali ją z getta płacąc za to poważną sumę. Mieli dołączyć do niej następnego dnia, ale 18 kwietnia hitlerowskie oddziały eksterminacyjne otoczyły getto. Teraz szesnastoletnia Rutka jest sama po stronie „aryjskiej". 252

W jej liście wiele jest czarnej rozpaczy, to cud, że przeszedł przez cenzurę. Pisze, że w końcu na pewno odbierze sobie życie. Widziała Romka w dniu, w którym opu ściła getto; tego samego dnia widziała naszą polską przyjaciółk ę, panią Zofię K., która dała jej mój adres. Cztery listy Rutki, które nadeszły dzisiaj, nosz ą ró żne daty. W drugim jest fragment od Dołka. On i jego krewni dostali zagraniczne paszporty i są internowani. W liście tym Rutka pisze: „Dni, które sp ędziłam z Dołkiem, były najszcz ęśliwsze w moim życiu. Miałam uczucie, że

jestem pod czyjąś opieką."

 

 

e

?

....

w

r

Dziś przyjechał z Warszawy niejaki pan R. Istnieje po-

 

 

dejrzenie, że ma powiązania z gestapo. Przyjechał całkiem sam, bez żadnej policyjnej eskorty. Powiedział, że blisko dwa tysiące osób posiadaj ących zagraniczne paszporty wysłano ostatnio do obozu w Bergen-Belsen niedaleko Hanoweru. Jego zdaniem tam właśnie znajdują się ostatni internowani z Pawiaka i Hotelu Polskiego. Wielu krewnych tych internowanych znajduje się wśród nas — obawiaj ą się o losy bliskich. Na razie wszystkie nasze zapytania o ten obóz składane szwajcarskiej komisji pozostały b ez odpowiedzi.

18 czerwca 1943

W tych bestialskich czasach prawdziwą pociechą jest spotkanie ludzi, których serca przepełnione są prawdziwą miłością dla prześladowanych i potrzebujących. Dlatego lubię przyglądać się naszej Matce Świętej Helenie. Czuję się mniej przygnębiona, gdy jestem blisko niej. Podziwiam jej cierpliwość, pracowitość i miłość dla małych dzieci. Żadna praca nie jest dla niej zbyt ciężka. Ta cu-

253

downa kobieta klęka, by szorować podłogi swymi delikatnymi rękami. Wyciera dzieciom nosy i osusza łzy. Mimo długiej czarnej sukni, jaką nosi, ma mnóstwo praktycznego rozs ądku w rozwiązywaniu konfliktów, które narastaj ą tu między ludźmi ró żnych ras i wyznań.

Kieruje szkołą, a ja czerpię dużą przyjemność z pomagania jej. Robię znaczki, maluję zabawki i zilustrowałam dziesięć egzemplarzy jedynej książki dla dzieci, jaką byłyśmy w stanie otrzymać dla całej klasy.

6 sierpnia 1943

Mój ojciec wreszcie przyjechał wraz z transportem m ężczyzn z Titmoning. Wreszcie połączyliśmy się po długiej rozłące. Spotkania ró żnych rodzin były bardzo wzruszające. Ludzie płakali z radości. Ale wciąż jeszcze jest wiele kobiet i dzieci, które nie widz iały mężów i ojców od ponad dwóch lat.

Przybyły także transporty z Compiegne i innych obozów z Niemiec — jak Tost czy Kreuzberg. Ta koncentracja internowanych z tak wielu obozów daje nam nadziej ę, że wymiana jest już blisko. , ,.,,.?:.., .,:

Znów dostałam listy od Rutki zawieraj ące tragiczne aluzje. Ostatni z nich opisuje śmierć Tadka. Byłam przekonana, że z nas wszystkich najprędzej przeżyje Tadek, miał największe szansę. Ale nie ma go już wśród żywych. Nieszczęsny chłopiec popełnił samobójstwo. Z listu Rutki mogłam się domyślić, że jego ojciec został zabity przez podziemie. Tadek nie mógł znieść takiej hańby; musiał czuć, że nigdy nie zetrze tej plamy ze swego nazwiska. Ojciec został zabity w domu, 17 kwietnia, na dzień przed wybuchem powstania. Następnego dnia Tadek zabił się. Biedny chłopiec, tak bardzo mnie kochał.

254

22 sierpnia 1943

W naszym obozie ludzie umierają i rodzą się. mieliśmy dwa pogrzeby starszych Anglików Continental". A na świat przyszło troje dzieci. W czone są wielką opieką i otrzymują specjalne ] pośrednictwem zakonnic. Kobiety ciężarne takżi dodatkowe paczki i są pod opieką francuskich będących jeńcami wojennymi.

Jeden z lekarzy, dr L., jest słynnym chirurgi sytuacja jest przygnębiająca. Ma żonę i dziecko pod Paryżem, z którego stale odchodz ą trans Polski. Stale nas pyta, czy to, co się mówi o 1 jest prawdą. Nie chce wierzyć, że ludzie są tam trującym gazem i parą.

Nasz obóz stanowi jakby mały świat. Mamy siebie komórki francuskiego ruchu oporu. Int wiedzą, że gdzieś w obozie znajduje się odbiorn wy. Codziennie rozpowszechnia się ustnie najświe domości. Wygląda na to, że Niemcy coś podejrzę wczoraj przeszukali hotel, ale radia nie znaleźli dają, że podczas gdy Niemcy robili rewizję, kt( rował po parku z radiem w torbie. Teraz Niemcy robią rewizję codziennie w imr lu, ale radio nadal funkcjonuje i informuje nas cych wydarzeniach. Wiadomości są dobre. Rosja żają się do polskiej granicy, Niemcy są stale bc wane z powietrza, alianci wylądowali we Włoszecł panią afrykańska dawno się zakończyła.

Z Afryki dostałam list od mego kuzyna Henrj który j est oficerem lotnictwa w armii de Gaulle'i mywanie listów jest teraz w Europie ogromn ym lejem, z którego korzystam dzi ęki amerykańskie

255

Stale koresponduję z Rutką przebywającą w Warszawie po stronie „aryjskiej". Internowanym wolno wysyłać tyl- -i ko jeden blankiet tygodniowo, ale ja używam blankietów całej mojej rodziny, a dodatkowo daje mi je kilkoro znajomych w obozie. Cenzorzy muszą mieć niezłą robotę z czytaniem całej mojej poczty.

Praca w szkole sprawia mi wielką radość i daje okazję do ćwiczenia się w angielskim i francuskim. Prowadzę teraz zajęcia praktyczne w dwóch klasach. Jako materiału u żywamy kartonów z paczek Czerwonego Krzy ża; jako kleju mleka w proszku z wodą. Większość dzieci pochodzi z Polski; wiele z nich przyjechało w dwóch ostatnich transportach, które przybyły tu po likwidacji getta. Bardzo szybko uczą się angielskiego i francuskiego i są dla nas wszystkich wielką pociechą.

2 października 1943

Podczas dwóch dni Rosz Haszana m ężczyźni modlili się w jednym z naszych pokoi. Przygotowałyśmy stół ze świecami, jak kiedyś na Pawiaku, i madame Sh., żona Wielkiego Rabina Warszawy, stała blisko ołtarza. Panował nastrój smutku i powagi.

Drugiego dnia Rosz Haszana dostałam list od Rutki informujący mnie, że wujek Abie żyje. Zofia K. powiedziała jej, że wujek pracuje na przedmieściach Pragi. Moi rodzice uważają za dobry omen fakt, że list przyszedł akurat podczas Rosz Haszana. Ale Rutka wciąż nie odpowiada na moje pytanie o Romka. To, co o nim pisze, nie jest jasne. Obawiam się, że nie chce powiedzieć mi prawdy. Musiał zginąć wraz z tysiącami innych bohaterów getta. ,«

5 października 1943

Dziś dostaliśmy list od naszego wuja z Tuluzy. Pisze, że często musi zmieniać adres i że jego córka, a moja

256

kuzynka, była zmuszona oddać swoje roczne dziecko i dzinie gojów, żeby uchronić je przed hitlerowcami. Sy1 acja francuskich Żydów pogarsza si ę z każdym dnie Tysiące Żydów wysyła się z Paryża do Drancy, które j tylko etapem w podró ży do Treblinki.

W innych krajach okupowanych przez hitlerowców t że zbiera się Żydów w obozach na prowincji zwań Durchgangslager (obóz przej ściowy), przed wysyłką do i nych fabryk śmierci w Polsce. Żydzi ci nie wiedzą, straszny czeka ich los. Nie mają pojęcia o tym, co s się z polskimi Żydami.

Największe transporty Żydów wychodz ą teraz z hc derskiego obozu Westerborg. Opowiadał nam o tym wien obywatel brytyjski, który przyjechał tu zalei parę dni temu z Holandii. Także Amerykanka, która dawno stamtąd przyjechała, opowiadała nam, jak v niały jest stosunek Holendrów do ich żydowskich w obywateli. Nie tylko ukrywają Żydów w swoich dor ale kilkakrotnie oddziały holenderskiego podziemia kowały pociągi wiozące Żydów i uwalniały ich. W n: rych miastach Holendrzy spalili księgi metrykalne utrudnić hitlerowcom stwierdzenie, kto jest Żydem. nych ludność katolicka zorganizowała strajki protes ne przeciw prześladowaniu Żydów i w niektórych padkach zmusiła Niemców do zaprzestania deport 10 Tpaździernika 1943

Wczoraj był Dzień Pokuty, a dziś są moje ur< Czuję się bardzo stara, mimo że mam dopiero dz naście lat. Mama przygotowała dla mnie przyjęciedziankę i zaprosiła wszystkich młodych ludzi z całe zu. Starali się stworzyć radosny nastrój, ale ich s wesołość tylko mnie zasmuciła.

257

15 listopada 1943

Dziś odbyliśmy cudowny spacer poza obozem, do pobliskiej miejscowości. Otrzymaliśmy na to pozwolenie po długich i kłopotliwych pertraktacjach. Nasza grupa składała się z trzydziestu osób, a Niemiec, który nas eskortował, zmienił swój surowy ton, gdy daliśmy mu kilka paczek amerykańskich papierosów i inne warto ściowe artykuły.

Po raz pierwszy od jedenastu miesięcy opuściliśmy teren ogrodzony kolczastym drutem. Ścieżka wiodła nas wśród zielonych wzgórz Wogezów. W niektórych miejscac h była tak wąska, że musieliśmy iść pojedynczo. Słońce jasno świeciło i wiał lekki, chłodny wietrzyk. Nie spotkaliśmy po drodze żywego ducha. Pó źniej poszliśmy dokoła malutkiej osady. Przed

chatami bawiły się brudne, wymizerowane dzieci, a koń przywiązany do płotu monotonnie skubał trawę.

Większa miejscowość, która stanowiła cel naszej wyprawy, nie wygl ądała wiele lepiej. Domy były zniszczone, ludzie chudzi i ogorzali. Zaraz zostaliśmy otoczeni przez dzieci, które błagały nas: „Avez-vous quelque chose a manger?" Da liśmy im chleb i czekoladę. Wpychały ją do buzi małymi, drżącymi rączkami.

W centrum osady znajdowała się mała gospoda. Parę kobiet siedzących przy kominku podniosło się, by nas obsłużyć. Na długim stole pojawiły się butelki czerwonego wina i wiśniówki. Niemiecki stra żnik usiadł, żeby się napić, i pozwolił nam swobodnie się poruszać pod warunkiem stawienia się o określonej godzinie. Razem z Erną, Bolą, Rozą i młodym Anglikiem, Haroldem, poszłam rozejrzeć się za mąką, której nie mo żna dostać w obozie za żadną cenę. Po długich poszukiwaniach znalazłam piekarnię, która wypiekała racjonowany chleb. Biedny piekarz odmawiał przez długą chwilę, ale kiedy zobaczył konser-

258

wy, nasypał nam mąki do toreb. Kupiliśmy takż< francuskie bułki, po siedem franków sztuka, a czarne i niepodobne do francuskiego pieczywa prz ną. Wieśniaczka dała nam kilka jajek i wciąż c dziękowała za mydło i kawałek amerykańskiego sera, jaki daliśmy jej w zamian za te jaja. Dokąd poszliśmy, pozdrawiano nas wesołymi okrzykan Anglais! Les Americains!"

Po powrocie do gospody spotkała nas wielka dzianka. Na stole stało radio, które przedtem by! te. Niemiecki strażnik wypił dużo i spał na ławi gospodą. Harold złapał zagraniczną stację i po i wszy od czterech lat słuchałam audycji radiowej, Udało nam się trafić na program emitowany z ki do Europy. Audycja była w języku niemieckirr czona na angielski. Wysłuchaliśmy ostatnich wia Paryż został mocno zbombardowany, tak jak \ Normandii. Rosjanie odzyskali wiele miast i wzi< ce niemieckich jeńców. Audycja ko ńczyła się po niem dla wszystkich gnębionych narodów Euro chali śmy z zapartym tchem. Nagle wszedł nasz ki strażnik. Na szczęście był zbyt pijany, by zć sprawę, co się dzieje. Szybko przekręciłam gałkę na Paryż i usłyszeliśmy wesołą muzykę.

Pó źnym popołudniem wrócili śmy do domu z trofeami. Każdy miał małą torebkę z kilkoma mąki. W torbie Erny była maleńka dziurka i m czyła naszą drogę. Jedna z Angielek oznajmiła, że lepsze trofeum — w jej torbie był królik! Wsz ska rby nie zostały zauważone przez nadzorc sprawdzał nas przy bramie obozu, bo gdy wr było już ciemno.

259

11 listopada 1943

Jest dziesiąta. W moim pokoju pali się mała lampka. Powiesiłam koc na drzwiach, żeby światło nie przeświecało przez szybę. Oficjalnie powinniśmy gasić światło o dziesiątej, ale tylko w nocy mogę czytać albo pisać. Na oknach są specjalne czarne story, ale i na nich powiesiłam koce i teraz siedzę w kącie przy lampce.

Lubię słyszeć szum brytyjskich i amerykańskich samolotów lec ących co noc o tej samej porze. Słucham dźwięku ciężkich bombowców jak najwspanialszej muzyki. Melodia śmigieł jest dla mnie najlepszą kołysanką, przy której zasypiam z nadziej ą, że w końcu ciemne siły nazizmu zostaną pokonane. Następnego dnia czytam niemieckie biuletyny wojenne informujące nas, że Paryż został ciężko zbombardowany i że — naturalnie — trafione zostały tylko szpitale i sierocińce. Może mój kuzyn, Henry W., jest w śród lotników, którzy przelatuj ą w nocy. Jakże bym chciała, żeby zrzucił mi list!

21 listopada 1943

Odbyła się pierwsza wymiana jeńców mi ędzy Anglią i Niemcami. Około stu osób opu ściło Vittel, przede wszystkim chorzy i ci powyżej sześćdziesiątego roku życia. Pożegnania były bardzo wzruszające. Wszyscy im zazdrościliśmy, a szczęśliwcy uśmiechali się, jakby widzieli bramy raju po długim cierpieniu.

W ostatnią sobotę widzieliśmy w naszym kinie film z Nowego Jorku. Pierwsza z mgły wyłoniła się Statua Wolności, gigantyczna kobieta z pochodnią w dłoni. Pó źniej pojawiły się dumne drapacze chmur. Widziałam nowojorskie ulice i spieszących dokądś ludzi. Samochody pędziły z ogromną szybkością. Potem był Broadway ze swymi neonami. Ostatnim widokiem był statek wpływający do portu Nowy Jork. W tym momencie salę wypeł-

260

' :

 

niły oklaski. Na pewno wszyscy myśleli o chwili, rej sami przypłyną do Nowego Jorku

statkiem. M ma, która siedziała obok mnie, z trudem

panów sob ą. „Patrz — mówiła do mnie z

entuzjazmem — Radio City, a to Fifth Avenue, a to B

roadway..." Oklaski trwały długo, film

wywołał gł ębokie we wszystkich, którzy znali miasto. Nie rozum ie czego Niemej' nam to pokazywali.

i

21 listopada 1943

Do Vittel przybył pierwszy transport włoskich wojennych. Są to Włosi, którzy przeszli do aliai kapitulacji Benita. Umieszczono ich w „Hotel d( nieś", poza terenem obozu.

Dostaliśmy nieoczekiwanie list od kuzyna, H W. Był przez dwa miesiące w Londynie i wciąż służbie u de Gaulle'a.

18 grudnia 1943

Wśród internowanych Żydów wybuchła panik; Niemcy wydali rozkaz rejestrac ji Amerykanów i czyków pochodzenia żydowskiego. Nie wiemy, c znaczyć, ale krążą rozmaite pogłoski. Niektórzy że Żydzi zostaną wysłani do Palestyny, w ram miany z internowanymi tam Niemcami. Inni uti że zostaniemy odesłani do Polski. Żydzi siedzą zr ni w swoich pokojach i nie wiedzą, co robić. Wy; to, że zanosi się na coś poważnego, bo do obozu chała specjalna komisja złożona z wysokich urz niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznycl nowani goje współczuj ą nam, szczególnie zakonni ka Święta Helena oświadczyła, że gdybyśmy rr odesłani do Polski, nie pozwoli zabrać dzieci. „] im dzieci — o świadczyła zdecydowanie. — Sch<

261

w kościele i nie pozwolę tam wchodzić." 26 grudnia 1943

Tym razem skończyło się na strachu. Hitlerowska komisja zniknęła i cały obóz — Żydzi i nie-Żydzi — odetchn ął z ulgą.

W tym roku nasze święto Chanuka zbiegło się z Bożym Narodzeniem. Wielu Żydów i katolików uwa ża, że to fakt symboHczny. W pokojach zajmowanych przez Żydów płon ą świąteczne świeczki, a choinka przed kościołem udekorowana jest świecidełkami. Może nasze wspólne cierpienia i prze śladowania wreszcie zlikwidują ślepy rasizm?

1 stycznia 1944

Znów Nowy Rok! Co nam przyniesie? Wczoraj wieczorem mieliśmy zabawę. Przez chwilę i ja zapomniałam się i tańczyłam. Ale nagle wyobraziłam sobie, że wokół mnie ta ńczą cienie. Potem poczułam silne dzwonienie w uszach, które zar az zmieniło się w dziki śmiech.

Poczułam, że kręci mi się w głowie, i poprosiłam mojego partnera, żeby mnie odprowadził do domu.

12 stycznia 1944

W obozie znów napi ęcie. Spowodowały je pogłoski, że i w Vittel Żydzi mają być izolowani w czymś na kształt getta. Wielu katolików jest oburzonych i twierdzą, że na to nie pozwolą. Ale, jakby się to nie zdawało dziwne, są i tutaj „aryjczycy", którzy s ą zadowoleni z tej perspektywy; twierdzą oni, że Żydzi powinni być izolowani od gojów, tak jak to miało miejsce w obozie Titmoning. Możliwe, że ci sami antysemici rozpuszczają takie plotki.

30 stycznia 1944

Kilka dni temu administracja obozu wydała polecenie,

262

aby Amerykanie byli gotowi do wyjazdu w każdej c' Anglicy są sceptyczni i utrzymują, że wymiana ni stąpi przed upływem kolejnego roku, bo tyle właśni< su upłynęło od ogłoszenia wymiany Anglików do prowadzenia pierwszej jej cz ęści. Posiadacze ziel amerykańskich paszportów wydanych przed wojn ą mieli pierwszeństwo, przynajmniej zdaniem Nieme Czekam niecierpliwie i jestem tak niespokojna od dni, że większość czasu spędzam spacerując po park

16 lutego 1944

Dostałam rozpaczliwy list od Rutki. Pisze, że ukr no jej dokumenty i pieniądze. Jest teraz sama, za na w świecie nienawiści i polowania na ludzi. „J pociech ą jest myśl o Tobie. Żyję nadzieją zobaczer znów." Biedna Rutka, ile wycierpiała i pr zez co ; będzie musiała przejść! 27 lutego 1944

Wreszcie podano termin! Wymiana będzie miała ?sce w Lizbonie, 5 marca. Do wymiany wyznacza s: nych żołnierzy amerykańskich oraz cywilów. Ale r jeszcze całkiem jasne, jakie będą proporcje wymian ciu Niemców za jednego Amerykanina, czy odwro pięciu Amerykanów za jednego Niemca. Na ten te

ró żne plotki. Administracja obozu co godzinę rob rejestr — wpisuje nowe nazwiska, skre śla wpisane i nio. Żyjemy w okropnym napięciu i nerwowości. rodzina była na pierwszych dwóch listach, ale te stała skreślona. Moja matka biega w kółko od ; biura do drugiego. W pierwszej turze ma jechać tyl ło trzydziestu osób, podczas gdy kandydatów w Vi1 stu pięćdziesięciu. Wszystkie te zmiany i pogłoski

.zszarpały nam nerwy. 263

28 lutego 1944

Listy zostały zamknięte. My nie jedziemy. Mama stale chodzi do komendanta tylko po to, żeby po raz kolejny usłyszeć, że nie jedziemy, bo ojciec jest w wieku nadającym się do służby wojskowej, a rozdzielanie rodzin jest sprzeczne z zasadami komendanta. Jeśli to prawda, to większość rodzin nie może jechać, bo ich mężczyźni nie skończyli jeszcze pięćdziesięciu pięciu lat. Na razie wszystkie zakonnice oraz posiadacze zielonych paszportów otrzymali zapewnienie, że pojadą w pierwszej turze. Ale komendant twierdzi, że w ostatniej nawet chwili mogą jeszcze zajść jakieś zmiany. To mi przypomina hitlerowską taktykę na Pawiaku. Tam też zmieniali zdanie co minutę, najprawdopodobniej tylko w tym celu, żeby nas dręczyć. 29 lutego 1944

Lista Amerykanów, którzy maj ą być wymienieni, została ostatecznie zamknięta. Nie jedziemy. Szczęśliwcy dostali rozkaz spakowania swoich bagaży. Z okna widzę walizki piętrzące się w ich pokojach. Na dworze pada śnieg.. Czasem wydaje mi się, że jestem znów na Pawiaku.

Rozdział XVIII PODROŻ DO WOLNOŚCI 1 marca 1944

Jesteśmy w pociągu! Jedziemy wbre1 W ciągu ostatnich dwunastu godzin prze dziej denerwujące chwile. Zmiany następi dziny. O szóstej po południu administrac przez g łośniki nazwiska wszystkich tych, ło na listach. Brakowało paru osób do ko sportu, mieli śmy więc nadzieję, że i my Mama pobiegła do komendanta, ale wr< miną; za pó źno. Ale nie wyrzekła się nai modliła, żeby nastąpiło coś w ostatniej cl

I nastąpiło. O dziesiątej przyjechały ti benau i Titmoning i okazało się, że jest dla paru internowanych. Administracja v tych Amerykanów i ma ma została natyc dzona. Początkowo ojciec miał zostać w zgodziła się na to, bo była pewna, że w o cie nastąpi kolejna zmiana i ojcu pozwoli Na razie spakowała wszystkie nasze rzecz w Warszawie, odwiedziło nas wiele osć swoich amerykańskich krewnych. Pomaga się i kręcili wokół nas. Niusia W. przygc deenie na drogę, a Bolą leżała płacząc w i

O siódmej rano matka poszła do biu: 265

obozu i po kilku minutach przybiegła krzycząc: „Jedziemy wszyscy!"

Nigdy nie zapomnę chwili pożegnania z ludźmi, z którymi tyle razem wycierpieli śmy stale zawieszeni między życiem a śmiercią. Wszyscy mówili: „Prosz ę, nie zapominajcie o nas, w was cała nasza nadzieja. Nie milczcie. Dopilnujcie, żeby nas uratowano..." Wszyscy bez wyjątku — m ężczyźni, kobiety i dzieci — płakali. Setki r ąk machały do nas z okien za kolczastymi drutami. Z oddalenia widziałam jeszcze Ernę ocierającą oczy. Obok niej stała Ro-za, Harold i wielu innych — znajomych i obcych.

Nasz przedział sąsiaduje z przedziałem niemieckiej eskorty. Są w stanie skrajnego wyczerpania nerwowego. Nigdy nie widziałam tak przygnębionych Niemców. Stale sprawdzają ilość swoich więźniów według list, które trzymaj ą w rękach.

2 marca 1944

Od kilku godzin stoimy w Biarritz. Pociąg zatrzymał się dwie mile od stacji. Wśród pasażerów ro śnie strach. Mówi si ę, że wielu internowanych zostanie odesłanych do Vittel, bo jest nas za dużo.

3 marca 1944

Parę minut temu wymieniliśmy wszystkie nasze pieniądze na dolary. To nas wreszcie uspokoiło; naprawdę wierzymy, że teraz jedziemy do Ameryki. Wszystkich mężczyzn zmuszono do podpisania oświadczenia, że nie będą walczyć przeciw Niemcom w żadnej armii. Kiedy wyszli z wagonów podpisa ć te oświadczenia, zobaczyliśmy jak na sąsiedni tor wjeżdża pociąg z niemieckimi interno-

266

wanymi. Przybyli z Ameryki, żeby zostać ^ na nas. Wszyscy im naprawdę współczuli śn 4 marca 1944

Nasz pociąg znajduje się w tej chwili Hiszpanii. Na stacjach ró żni ludzie pozdra1 kiem „V". Uderza ubóstwo Hiszpanów. < wyci ągają rączki żebrząc o pieniążek. Wieli nierzy, a szczególnie elegancko ubranych no ść cywilna ubrana jest w szmaty i ma

liczki.

Wielu eskortujących nas Niemców zoste kiej stronie granicy, a ci, którzy jeszcze n; ubrani s ą w cywilne łachy. Wraz z mund swoją butę.

5 marca 1944

Właśnie przekroczyliśmy granicę Port rowa policja hiszpańska została zastąpio policję portugalską. Wciąż jesteśmy w t; ciągu. Tu także ludzie pozdrawiają nas e

Pociąg zbliża się do Lizbony. Widać żag] w naszym wagonie właśnie krzyknął słov To obce szwedzkie słowo dla nas oznacza

Obudził mnie głos silnika statku. „Gri pełnym morzu . Wyszłam na pokład i o< kresnym błękitem. Przesiąknięta krwią zi została daleko za mną. Wolność prawie ze

W ciągu ostatnich czterech lat nie znał Cztery lata czarnej swastyki, kolczastych getta, egzekucji i — przede wszystkim

267

dniem i nocą. Po czterech latach tego koszmaru początkowo trudno było mi cieszyć się wolnością. Wciąż zdawało mi się, że to tylko sen, że w jakimś momencie mogę się obudzić na

Pawiaku i znów zobacz ę starych ludzi z siwymi brodami, kwitnące dziewczyny i dumnych młodych mężczyzn gnanych jak bydło na Umschlagplatz na ulicy Stawki, gnanych na śmierć. Czasem zdawało mi się nawet, że słyszę krzyki torturowanych i słonawy zapach morza nagle zmieniał się w mdlący, słodkawy odór ludzkiej krwi, odór cz ęsto dochodzący do naszych okien na Pawiaku.

Na dole, w mesie ktoś zaczął grać na fortepianie i to przypomniało mi Romka, który z wykł grywać te same melodie Schuberta. Widziałam jego długie, delikatne palce. Poszłam do swojej kabiny i padłam na koję płacząc gorzko.

Myślałam, że na statku zapomnę o koszmarach getta. Ale w zadziwiający sposób, po śród niezmierzonego oceanu stale widziałam krwawe ulice Warszawy.

Na pokładzie zaprzyjaźniłam się z amerykańskimi żołnierzami i lotnikami zestrzelonymi w czasie lotu nad Niemcami, którzy zostali wymienieni razem z nami. Niektórzy z nich mieli puste, zwisające rękawy. Inni chodzili

0kulach. Dwaj młodzi oficerowie mieli potwornie zniekształcone twarze; inni poparzone twarze. Jeden stracił obie nogi, ale uśmiech nie schodził mu z warg.

Czułam się im bliska, a gdy opowiadałam im, co hitlerowcy zrobili w getcie — rozumieli mnie.

Na statku zobaczyłam pierwszy od czterech lat amerykański film, pod tytułem: „Yankee Doodle Dandy". Żołnierze i oficerowie mieli łzy w oczach oglądając go.

O zmierzchu 14 marca z mgły zaczął się wyłaniać zarys amerykańskiego brzegu. Pasażerowie wyszli na pokład

1stali przy relingu. Przypomniała mi się biblijna opowieść

268

o potopie i arce Noego, gdy ta wreszcie < ląd.

Przez cały dzień czułam się kompletnie r dźwigała bagaż wielu, wielu lat. Nie poszł; ru na zabawę. Leżałam na pokładzie słucr który narastał z ka żdą chwilą.

15 marca nasz statek dotarł do Nowegc którzy razem przeszli przez lata nieszczę żegnać. Panował nastrój pełen braters wszystkich twarzach w idać było niespoko; Widziałam nowojorskie drapacze chmur, były w Warszawie i rozmawiałam z Rutl zdawało mi się, że biorę ją za rękę i ciąg

Droga Rutko, bardzo mi cię brak. Chi

z tobą mój dobry los. Jak cudownie byłot bą na amerykańską ziemię. Chciałabym mniej dać choć cząstkę wolności i szczęści czekają. Statua Wolności, ta dumna kob: w dłoni, któr ą widzę teraz przed sobą, ; tak samo jak na mnie. Pozdrawia także

i wszystkich naszych przyjaciół, którzy

i tych, których nie zobaczymy nigdy wi ę< Rutko, spójrz moimi oczyma, niech twe zem z moim. Zbliżamy się do wolności. K dzie tutaj chleb, dom i wolność. Nikt nig cieszył wolnością tak jak my, którzy śmj ciii.

Moja Rutko, powiedz wszystkim tyrr żyją, że nigdy o nich nie zapomnę. Zro uratować tych, którzy jeszcze mog ą być mścić tych, którzy tak gorzko zostali por chwilach swego życia. I tych, których s zawsze b ędę widzieć żywych. Powiem, ] o naszych cierpieniach, o walce i o moi

269

0.0C6W

scy odzyskamy wolność!

 

 

 

 

Spis treści

 

 

 

 

Wstęp (S. L. Shncidermon)

5

 

 

 

Rozdział I. OBLĘŻENIE WARSZAWY

13

Rozdział II. POCZĄTEK GETTA

41

 

 

Rozdział III. ŻYCIE TOCZY SIĘ

57

 

 

Rozdział IV. PODZIEMIE

71

 

 

 

Rozdział V. ROSYJSKIE BOMBY

81

 

Rozdział VI. TYFUS 90

 

 

 

 

Rozdział VII. „GWAŁT PRZECIW BRATU TWEMU"

Rozdział VIII. STRACH OGARNIA ULICE

124

Rozdział IX. KOLEJNY ROK 135

 

 

Rozdział X. OKRUTNA WIOSNA

147

 

Rozdział XI. NIEMCY ROBIĄ ZDJĘCIA

160

Rozdział XII. UPRZYWILEJOWANI IDĄ DO WIEZIE]

Rozdział XIII. DZIECI IDĄ NA SPACER

184

Rozdział XIV. KONIEC ŻYDOWSKIEJ POLICJI

Rozdział XV. ZNÓW KRWAWE DNI

215

 

Rozdział XVI. OBÓZ INTERNOWANYCH

232

Rozdział XVII. POWSTANIE W GETCIE

243

Rozdział XVIII. PODRÓ Ż DO WOLNOŚCI

265

199

 

 

 

 

? '?

lt':.-J '?'.?? Papier

Zam. wyd. 612. ark. druk. 17+Ł Pnnted in Poland

^

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]