Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:

Berg Mary - Dziennik z getta warszawskiego

.pdf
Скачиваний:
74
Добавлен:
15.03.2015
Размер:
952.95 Кб
Скачать

bitwy — widz ąc zbliżających się hitlero/wców i zdaj ąc sobie sprawę, że jego jednostka została otoczona — zdecydował si ę popełnić samobójstwo. Poniewa ż był w służbie medycznej, miał przy sobie rozmaite pigułki; połknął trzydzieści tabletek veronalu i zasnął. Leżał tak w szczerym polu, kiedy nagle zaczął padać ulewny deszcz. To go obudziło. „Nie wiem, jak to się stało — powiedział nam — ale nagle zacz ąłem wymiotować i zrzuciłem prawie całą truciznę". Był zbyt słaby, by iść, i wkrótce Niemcy zabrali go i umie ścili w obozie jenieckim. Następnego dnia razem z przyjacielem udało mu się uciec i po tydzień trwającym błąkaniu się po Puszczy Kampinoskiej dotarł do Łodzi.

Łód ź, 23 listopada 1939

Dziś wujek Percy brał w tajemnicy ślub. Niemcy zabronili Żydom zawierać małżeństwa, ale wbrew temu zakazowi liczba żydowskich małżeństw wzrasta. Naturalnie wszystkie dokumenty ślubu są antydatowane. Ze względu na niebezpieczeństwa, jakie nas otaczają, wszystkie zaręczone pary chcą być razem. Tym bardziej, że nie wiadomo, jak długo jeszcze hitlerowcy pozwolą im żyć.

Żeby uczestniczyć w tym ślubie, przemykaliśmy się jak cienie, pojedynczo, do miejsca uroczystości znajdującego się o kilka domów dalej. Przy drzwiach stał kto ś na straży, aby obserwować Niemców — w razie potrzeby mogli śmy uciec drugim wyjściem. Rabbi drżał wygłaszając błogosławieństwo. Najmniejszy szmer na klatce schodowej powodował, że wszyscy rzucaliśmy się do drzwi. Panowała atmosfera terroru i strachu. Wszyscy szlochaliśmy, a po ceremonii znów wychodzili śmy pojedynczo, ukradkiem.

Krąży coraz więcej pogłosek, że Łód ź mą być przyłą24

.ezona do Niemiec i że żydowska ludność zostanie zamknięta w getcie. Żydzi są masowo porywani i wysyłani do ró żnych obozów pracy. Rodzice młodej żony mego wuja zostali wywiezieni gdzieś w okolice Lublina. Pewnego ranka, gdy szli do pracy, zostali otoczeni przez hitlerowskie oddziały; wrzucono ich do ciężarówek i zawieziono na dworzec kolejowy. Pó źniej dowiedzieliśmy się od kogoś, kto uciekł z tej grupy, że jechali .w zamkniętych wagonach przez kilka dni bez jedzenia. Wyczerpanych i głodnych wyładowano w szczerym polu i przeprowadzono do małego miasteczka — Zaklik ów — gdzie doł ączyli do kilku tysięcy Żydów przywiezionych z innych miast Polski. Polaków także wywożono z Łodzi — przede wszystkim inteligentów — ale nie w tak stras znych warunkach.

Łód ź, 1 grudnia 1939

Mój ojciec jest w Białymstoku, na terenach Polski z ajętych przez Rosjan. Gdyśmy się o tym dowiedzieli, odetchnęliśmy z ulgą. Tam przynajmniej Żydzi traktowani są tak samo jak wszyscy inni i mają szansę przetrwania.

Nadal stale nachodzą nas nasi niemieccy „s ąsiedzi", pracownicy kolei, którzy mieszkaj ą obok nas. Za każdym razem proszą o coś, ale te prośby są właściwie rozkazami. W zeszłym tygodniu, na przykład, żądali poduszek udając, że nie mają na czym spać. Parę dni temu miałyśmy wizytę jakichś niemieckich oficerów wysokiej rangi, którzy przysz li kupić obrazy. Mama powiedziała im, że zostaliśmy obrabowani i nie mamy nic do sprzedania. Oni jednak upierali się i zaczęli przeszukiwać mieszkanie. Znaleźli mały rysunek i zaoferowali śmiesznie niską cenę. Musiałyśmy na nią przystać, żeby się ich pozbyć.

Jeszcze bardziej nieprzyjemne były odwiedziny dwóch 25

pijanych gestapowców. Żądali przedmiotów, których nie posiadały śmy. Nasze wyjaśnienia nie zadowoliły ich. Wreszcie matka pokazała dokumenty świadczące o jej amerykańskim obywatelstwie. Wtedy jeden z pijanych wyciągnął rewolwer i krzyknął: „Przysi ęgnij na zdrowie Hitlera, że jesteś amerykańską obywatelką, albo zastrzelę cię na miejscu!". Ale Żydom zakazano wymawiać czczone imię Fiihrera. Mama spytała, czy w tym wypadku wyjątkowo uchylą zakaz. Hitlerowiec zaczął się śmiać i schował rewolwer do kabury. Po

nieudanych poszukiwaniach rzeczy, których si ę domagali, wyszli strzelając obcasami i salutując do amerykańskiej flagi wiszącej w przedpokoju.

Łód ź, 15 grudnia 1939

Hitlerowcy wyrzucili Żydów z Piotrkowskiej i podzielili miasto na dwie cz ęści. Żadnemu Żydowi nie wolno mieszkać przy tej ulicy ani też chodzić po niej. To nowe niemieckie zarządzenie spowodowało duże trudności wielu Żydom. Ale Niemcy ciągną z tego korzyści: wydają specjalne przepustki dla Żydów uprawniaj ące do jednorazowego przejścia Piotrkowską — za pi ęć złotych.

Łód ź, 18 grudnia 1939

Niemcy zarekwirowali nasz sklep i mieszkanie. Mieszkamy teraz u krewnych na ulicy Narutowicza, blisko mojej szkoły. Szkoła ciągle jeszcze działa, choć bardzo niewielu uczniów przychodzi na lekcje. Boją się wychodzić z domu. Okrucieństwo Niemców wzrasta z dnia na dzień, zaczynają porywać młode dziewczęta i chłopców, żeby używać ich do swych koszmarnych „zabaw". Zbieraj ą pięć do dziesięciu par w jednym pokoju, każą im s?ę rozebrać i zmuszają do tańca przy muzyce z gramo-fonu. Dwie moje szkolne koleżanki doświadczyły czegoś podobnego we własnym domu. Kilku hitlerowców weszł o

26

do ich miejszkania i po przeszukaniu wszystkich pokoi zmusiło obie dziewczyny do wejścia do salonu, w którym stał fortepian. Kiedy rodzice u siłowali pój ść za nimi, Niemcy uderzyli ich w głowy kolbami. Potem zamknęli drzwi salonu i kazali dziewczętom rozebrać się. Starszej rozkazali, by grała wiedeńskiego walca, a młodsza miała tańczyć. Ale dźwięki muzyki mieszały się z krzykami rodziców dobiegaj ącymi z sąsiedniego pokoju. Kiedy młodsza dziewczynka zemdlała podczas tańca, starsza rzuciła się do okna z wołaniem o pomoc. Tego już hitlerowcom było za wiele, wyszli. Moje koleżanki pokazywały mi czarne i niebieskie sińce, jakie zostały na ich ciałach po walce z prześladowcami.

Warszawa, 27 grudnia 1939

W zeszłym tygodniu otrzymaliśmy list z konsulatu amerykańskiego wzywający moją matkę do Warszawy. Listonosz, który dor ęczał list, nie mógł powstrzyma ć się od wyrażenia zazdrości, że mamy powiązania z Ameryką. Wyjechałam do Warszawy jeszcze przed mamą dzięki przyjacielowi, gojowi *, który jest m ężem przyjaciółki mamy; zabrał mnie ze sob ą i przewiózł jako własn ą córk ę ryzykując życiem. Mieszkam u niego; w dzień Bożego Narodzenia przywiózł z Łodzi tak że moją siostrę. Większość czasu spędzamy w domu, dopiero po zachodzie słońca odważamy się wyjść na krótki spacer przed ameryka ńską ambasadą. Jakoś pewniej czujemy się w jej cieniu.

Warszawa, 5 stycznia 1940

Mama dołączyła do nas dopiero po Nowym Roku. Powiedziała, że dostała wiadomość od ojca

— radzi sobie

* Goj — człowiek wyznania niemoj żeszowego, nie-Zyd (przyp. tłum.). 27

dobrze w Rosji i pracuje jako kustosz w muzeum na Ukrainie. Chce, żebyśmy natychmiast do niego przyjechały, ale jest to niemożliwe.

Mieszkamy teraz w dwóch pokoikach na Siennej 41, ra zem z naszym kuzynem. Ze względu na to, że mieszkanie należy do urzędnika polskiego banku, Niemcy przydzielili trochę opału. W ten sposób mamy jak ąś ochronę przed okropnym zimnem.

10 stycznia 1940

Polska prasa kontrolowana przez hitlerowców opublik owała nieoficjalną informację, że planuje się utworzenie getta dla warszawskich Żydów. Wiadomo ść ta wzbudziła ogromną gorycz wśród wszystkich naszych ludzi; i tak wydano ju ż rozkaz noszenia białych opasek z gwiazdą Dawida. Na razie ci, którzy nie maj ą wyraźnie semickich rysów, nie nosz ą ich, a poza tym Żydzi w ogóle unikaj ą pokazywania się na ulicach [...]

2 marca 1940

Wygląda na to, że w Łodzi sytuacja jest jeszcze gorsza ni ż tutaj. Moja szkolna koleżanka, Edzia Piaskowska, córka znanego łódzkiego fabrykant a, która wczoraj przyjechała do Warszawy, opowiadała nam mrożące krew w żyłach historie o panujących tam warunkach. Getto zostało już założone oficjalnie, a jej rodzinie udało się wydostać w ostatniej chwili — przekupili gestapo dobrymi amerykańskimi dolarami. Przenoszenie łódzkich Żydów do getta zamieniło się w masakrę. Niemcy rozkazali im stawić się o określonej godzinie; wolno było wziąć z sobą tylko dwadzieścia kilogramów baga żu. O tej wyznaczonej godzinie hitlerowcy zorganizowali przeszukiwanie domów, wyci ągali chorych z łó żek, a zdrowych z kryjówek bijąc, rabując i mordując. Dzielnica Łqdzi,

28

któr ą przeznaczono na getto, jest jedną z najbiedniejszych i najstarszych części miasta, składa się przede wszystkim z małych drewnianych domków bez e lektryczności i kanalizacji przedtem zamieszkałych przez biednych tkaczy. Jest tam miejsce dla najwyżej kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców — Niemcy wtłoczyli do łódzkiego getta trzysta t ysięcy Żydów. Zamożni Żydzi uciekali stamtąd na ró żne sposoby. Niektórzy przekupywali gestapowców —

jak rodzina mojej koleżanki — inni szmuglowali si ę w trumnach. Żydowski cmentarz leży poza granicami getta i wolno nań wynosić zmarłych. Tak więc niektórzy zamykali si ę w trumnach i byli wynoszeni z getta z zachowaniem zwykłego ceremoniału pogrzebowego; przed cmentarzem wstawali z trumien i uciekali do Warszawy. Raz zdarzyło się, że osoba zamknięta w trumnie już więcej nie podniosła się — zmarła podczas tej krótkiej, upiornej podró ży na atak serca [...]

5 kwietnia 1940

Wiosna jest piękna, ale nie śmiemy wychodzić na ulicę. Wszędzie Niemcy urządzają łapanki na ludzi — tak że kobiety i dzieci — i zmuszaj ą złapanych do ciężkiej pracy. Nie tyle przeraża nas ta praca, co okropne szykany, jakim poddawane są ofiary. Lepiej ubrane żydowskie kobiety są zmuszane do sprzątania hitlerowskich kwater. Niemcy każą im zdejmować bieliznę i używać jej jako szmat do podłóg i okien. Nie trzeba dodaw ać, że często prześladowcy wykorzystują okazję, żeby się na swój sposób zabawi ć.

A oto, co przytrafiło się Żydówce b ędącej amerykańską obywatelką. W zasadzie naziści są ostrożni w"obec cudzoziemców; tym razem jednak zlekcewa żyli protesty kobiety i zmusili ją do szorowania podłogi kosztownym fut-

29

rem. Po tych ciężkich przejściach kobieta poskarżyła się konsulowi amerykańskiemu, który zażądał odszkodowania od niemieckiego gubernatora Franka. Natychmiast kobieta ta, która miała szczęście być amerykańską obywatelką, otrzymała trzy tysiące marek. Ale polscy obywatele żydowskiego pochodzenia nie mają nikogo, prócz, siebie samych, kto by ich bronił. Od momentu, gdy Niemcy rozpoczęli swoje polowania na ludzi, Żydzi ostrzegają się wzajemnie i w ciągu paru chwil ulice pustoszeją.

17 kwietnia 1940

Wczoraj ojciec wrócił z Rosji. Ledwo śmy go poznały. Był nieogolony, przebrany za chłopa i wyglądał jak jakiś Cygan, który wła śnie wyszedł z jaskini. Przeszmu-glował się przez tzw. zieloną granicę — był jedynym z trzydziestoosobowej grupy, któremu udało się uciec; pozostałych aresztowano i los ich jest niepewny. Ojciec dotarł do Warszawy pieszo, idąc nocami, a w dzień kryjąc się po lasach.

Początkowo nie mogłyśmy zrozumieć, dlaczego wrócił do niemieckiego piekła, podczas g dy tak wiele osób oddałoby wszystko, byle tylko dosta ć się na sowiecką stronę. W Galicji jakiś znajomy ojca powiedział mu, że jego rodzina wyjechała do Ameryki, ale gdy zatelegrafował do naszych krewnych w Ameryce — zaprzeczyli tej inf ormacji i podali mu nasz warszawski adres. Nie mogąc sprowadzić nas do siebie, zdecydował wróci ć i dzielić nasz gorzki los.

Opowiedział ciekawe szczegóły o tzw. rosyjskiej str onie. Rosjanie traktują ludność cywilną dużo lepiej niż Niemcy; przynajmniej nie ma dyskryminacji religijnej. Wielu Żydów uciekło z terytorium okupowanego przez Niemców i przeszło do Rosji. Duży ich procent natychmiast wstąpił do Armii Czerwonej, a reszta poszła do

30

pracy w fabrykach. Większość przyjęła obywatelstwo rosyjskie. Ci, którzy odmówili przyjęcia obywatelstwa, zostali deportowani na Syberię. Wyżywienie jest złe, bo przydziały rządowe są niewystarczające, a nie ma „czarnego rynku".

Żartownisie opowiadają dowcipy o rosyjskiej armii. Mówi ą, że ich czołgi mają stuosobowe załogi, to znaczy: jeden żołnierz siedzi w środku, a pozostałych dziewięćdziesięciu dziewięciu pcha maszynę. Żołnierze rosyjscy są dobroduszni, choć potrafią być surowi z powodów patriotycznych. Wiele kobiet jest w służbie czynnej, najczęściej w lotnictwie. Noszą takie same mundury i mają takie same prawa jak mężczyźni. Wielu oficerów ma przy sobie żony. Patrząc na szerokie chłopskie spódnice i chusty tych kobi et nikt by się nie domyślił, że to osoby bardzo inteligentne, w większości z wyższym wykształceniem i na ważnych stanowiskach [...]

Być może nasze dowcipy o Rosjanach są wyrazem naszego niezadowolenia z faktu, że Rosja nie jest w stanie wojny z Hitlerem. Większość mieszkańców Warszawy jest pewna, nie wiedzieć dlaczego, że wojna między Hitlerem a Rosją wcześniej czy pó źniej musi wybuchnąć. Ta myśl pomaga nam znosić naszą ciężką prób ę.

28 kwietnia 1940

Udało nam się zdobyć oddzielne mieszkanie w tym samym domu, w którym do tąd mieszkaliśmy kątem. Matka przypięła na drzwiach swoją wizytówk ę z napisem „obywatelka amerykańska". Napis ten jest cudownym talizmanem przeciw niemieckim bandytom, którzy swobodnie wchodzą do wszystkich żydowskich mieszkań. Gdy tylko przy bramie naszego domu pojawiają się niemieckie mundury, sąsiedzi przychodzą do nas i błagają, żeby pozwolić im skorzystać z dobrodziejstwa cudownego znaku. Wtedy

31

 

 

 

 

o"

to

Z n Cr oj

 

fjff

 

 

 

 

*?§•*$%

 

 

 

"' ? S tt

 

 

 

to "a* S

Q -to o

Cr ._,g

c a ^ m er w pr cr

3 c

 

 

 

 

j

każdy pokój

musi by ć

zajmowany przez co najmniej ' cztery osoby.

Podnajęliśmy jeden z naszych

pokoików rodzinie R. z Łodzi . Pan R. był jednym z czterech

czy pięciu ekspertów przemysłu tekstylnego, których zatrud niali Niemcy. Miał pensję 6000 złotych. Był zmuszony do mieszkania w fabryce, poza granicami getta i wolno mu było odwiedzać rodzinę tylko raz w tygodniu. Tak jak reszta nielicznych uprzywilejowanych

Żydów, wi ększą część zarobków oddawał komitetowi pomocy społecznej w

żydowskiej

dzielnicy. Od rodziny R. dowiedzieliśmy się kilku szczegółów dotycz ących

życia w

łódzkim getcie. Racja żywnościowa wynosi 10 deko chleba dziennie na osobę, a wszyscy mieszkańcy getta zmuszeni są do pracy w wojskowych warsztatach wytwarzających koce i buty z drewnianymi podeszwami. Obrzędy religijne i zawieranie małżeństw są wzbronione; efektem przeludnienia i złych warunków sanitarnych są epidemie gnębiące mieszkańców wąskich ulic Bałutów. Tylko ci, którzy maj ą dużo pieniędzy, mogą uchronić się przed tym okropnym życiem.

W ubiegłym tygodniu zaczęły działać w Warszawie publiczne garkuchnie. Jedna z nich znajduje się niedaleko naszego domu, na Siennej 16. Posiłek składa się z ziemniaków lub

kapuśniaku i małej porcji jarzyn. Dwa razy w tygodniu dają malutki kawałek mięsa, który kosztuje jeden złoty i dwadzieścia groszy.

Jest teraz wiele nielegalnych szkół i co dzie ń ich przybywa. Ludzie uczą się na strychach i w piwnicach, w programie szkolnym są wszystkie przedmioty, nawet łacina i greka. Dwie takie szkoły Niemcy odkryli w czerwcu; dowiedzieliśmy się pó źniej, że nauczyciele zostali zastrzeleni na miejscu, a uczniowie wysłani do obozu koncentracyjnego pod Lublin. Nasze łódzkie gimnazjum te ż już rozpoczęło lekcje.

34

Większość nauczycieli jest w Warszawie i dwa raz godniu mamy zajęcia. Odbywają się w naszym n niu, które jest stosunkowo bezpieczne ze wzgl < ? amerykańskie obywatelstwo mojej matki. Uczyr wszystkich przedmiotów, a nawet zorganizowali^ boratorium fizyczne i chemiczne używayąc naczj chennych zamiast probówek i retort. Szczególn ą zwraca się na naukę języków obcych, przede wsz] angielskiego i hebrajskiego. Nasze dyskusje o p< literaturze są szczególnie burzliwe. Nauczyciele pi wykazać, że wielcy polscy poeci: Mickiewicz, Sło1 i Wyspiański przepowiadali obecne nieszczęścia. Ws powtarzają słynne cytaty z „Wesela" Wyspia ńskiego Miałeś chamie złoty róg.

Ostał ci się jeno sznur.

Profesorowie wkładają w nauczanie całe serce i di a wszyscy uczniowie są niezwykle pilni. Nie ma z

uczniów. Nielegalny charakter nauczania, niebezpiec : stwo, które nam ci ągle grozi, napełniają nas dziwną : liwością. Dawny dystans między nauczycielami i uczi mi zniknął, czujemy się jak towarzysze broni, któ wzajemnie ponoszą za siebie odpowiedzialność. Trudno dostać podręczniki; oficjalnie zakazano sprzedaży. Robimy notatki z wykładów naszych profe; rów i uczymjr si ę ich na pamięć. Mimo tych nadzwycz; nych trudności, nasze gimnazjum właśnie wydało świ

dectwa maturalne. Egzaminy i uroczystość rozdań dyplomów odbyły si ę w mieszkaniu dyrektora szkół dr. Michała Brandstaettera. Było popołudnie, wsz ystk story na oknach zaciągnięte, a przed domem uczniowi stali na czatach. Na egzamin zgłaszano się pojedyncze nauczyciele siedzieli za stołem przykrytym zielonyn suknem. Wszyscy bez wyjątku zdali dobrze. Świadectwa 35

maturalne nie były wystawione, jak dawniej, przez ministerstwo oświaty; a przez ciało pedagogiczne nielegalnego gimnazjum; wypisano je na maszynie, na zwykłych kartkach papieru, po czym zostały podpisane przez wszystkich nauczycieli. Ze łzami w oczach dyrektor wygłosił tradycyjną mowę do świeżo upieczonych maturzystów, którzy — tak samo jak cała młodzież w Polsce, a szczególnie ta pochodzenia żydowskiego — opuszczali szkoł ę bez żadnej perspektywy na przyszłość, prócz zostania niewolnikami w hitlerowskich oboza ch pracy.

16 sierpnia 1940

Ludność dzielnicy żydowskiej zaczęła organizować swoje życie społeczne. Warunki są bardzo złe i trzeba wynajdować rozmaite sposoby zdobywania pieniędzy i organizowania pomocy. Utworzono komitety domowe, które zbieraj ą się co noc w innym mieszkaniu, aby przedyskutować pilne problemy i ustalić wysokość składki, któr ą każdy dom ma przekazywać centralnej radzie, pomocy społecznej Żydowskiej Gminy. Komitety domowe prowadzą także działalność oświatową podkreślając znaczenie walki z epidemiami.

Młodzież spotyka się raz w tygodniu; pierwsza część spotkania poświęcona jest dyskusji nad jakimś zagadnieniem naukowym lub literackim, druga rozrywce — ta ńcom przy gramofonowych płytach. Wpływy z tych zebrań przekazywane są komitetowi pomocy społecznej.

Młodzi Żydzi rodem z Łodzi zało żyli klub w celu zwiększenia funduszu pomocy. Harry Karczmar został wybrany prezesem, a członkami-założycielami są: Bolek Gliksberg, Romek Kowalski, Edek Wołkowicz, Tadek Szajer, Olga Szmuszkiewicz, Edzia Piaskowska, Stefan Mandeltort, Misza Bakst, Dołek Amsterdam, Mietek Fein i ja.

36

Gdy tylko się zorganizowaliśmy, przedstawiciel Ws nego Komitetu Dystrybucyjnego * zwrócił si ę do o przygotowanie przedstawienia na fundusz pon uchodźcom z Łodzi. Z entuzjazmem zabrali śmy się opracowania programu i każdy z nas starał się odl

w sobie jakiś talent. Nasz przewodniczący, Harry Ka mar, ma piękny głos — został wi ęc poproszony o wj nanie solowego popisu. Jest z nas najstarszy, średni wzrostu, włosy ma kasztanowe i wygląda na więcej dwadzieścia trzy lata. Wiele dotąd w życiu wycierf W wypadku samochodowym złamał nogę i teraz tro utyka; ostatnio lekarze wykryli u niego objawy gruźl Choć wie, że teraz nie ma żadnych możliwości uratoi nia go, zawsze jest uśmiechnięty i żwawy. Dużo ćwi i wtedy zapomina o swych cierpieniach. Akompaniatorem Harry'ego jest Romek Kowal;

smagły dziewiętnastolatek o arystokratycznym wygląd: Jego delikatna twarz z głęboko osadzonymi, ciemny oczyma, klasycznym nosem i czerwonymi wargami : bardzo dziecinny wyraz. Ale jednocześnie jest jakby i znaczona przedwczesną wojenną dojrzałością, tak cł rakterystyczną dla wielu z nas. W rzeczywistości jest raczej dojrzałość psychiczna niż fizyczna. Romek to c bry chłopiec, chętny do pomocy innym i cudownie ul lentowany — zaledwie kilka miesi ęcy przed wybucłu wojny zaczął się uczyć gry na fortepianie, a teraz g

już niemal jak wirtuoz. Posiada wyczucie do muzyki rc rywkowej i uwielbia jazz.

Stefan Mandeltort, najmłodszy z naszych chłopcó' ma dopiero siedemnaście lat, jest mały, zwinny i wygiąć jak typowy urwis z robotniczych przedmieść Warszaw

* American Jewish Joint Distribution Committee — am erykai sko-żydowska instytucja charytatywna (przyp. tłum.).

37

Pięknie recytuje; będzie wygłaszał fragmenty z kilku ról teatralnych.

Mietek Fein to urodzony tancerz, świetnie stepuje, jest wysoki, szczupły, jasnowłosy, a jego blada, wąska twarz bardzo przypomina twarz Freda Astaire'a, tyle że Mietek jest jeszcze przystojniejszy. Ma dwadzieścia lat i jest-kompletnym sierotą; nie pozostał przy życiu nawet nikt z dalszej jego rodziny. Ale niewiele rozmyśla nad swym smutnym losem — jego my śli zajmuje taniec.

Dołek Amsterdam, wysoki młodzieniec o brązowych włosach i raczej pospolitej twarzy, ma naturę flegma-tyczną. Mówi mało i zwykle zgadza si ę z innymi. Łatwo ulega cudzym wpływom — szczególnie Harry'ego. Posiada szkolony g łos. Pozostali śpiewacy to Edek Wołkowicz i Bolek Gliksberg. A Misza Bakst będzie bardzo dobrym konferansjerem. Nie musi nawet przygotowywać się, bo potrafi improwizować w każdym momencie. Ten dziewiętnastoletni chłopak, o dużym zmyśle krytycznym, jest szybki w ripostach i ma ogromne powodzenie u dziewcząt.

Olga Szmuszkiewicz, której ojciec jest w Palestynie , uczyła się gry na fortepianie od wczesnego dzieciństwa. Wciąż jeszcze bierze lekcje u znanego profesora, choć jej sytuacja materialna jest jak najgorsza.

Ku memu wielkiemu zdumieniu koledzy moi odkryli, że mam dobry głos. Jako „Amerykank ę" — tak mnie wsz ędzie nazywają —? poproszono mnie o za śpiewanie kilku lekkich amerykańskich piosenek. Wzbronione jest publiczne używanie francuskiego i angielskiego, ale my lekceważymy takie zakazy.

Edzia Piaskowska i Tadeusz Szajer są jedynymi członkami naszej grupy bez talentów scenicznych, dlatego powierzono im rozejrzenie się za salą nadającą się na przedstawienie. 38

Nasz mały zespół bawi si ę świetnie i bardzo jest pochłonięty przygotowaniami do występu. Ale wystarcza rzut oka przez okno, na ulicę, aby przypomnieć nam rzeczywistość.

O każdej porze można zobaczyć namacalne dowody terroru panującego w mieście. Polowania na ludzi odbywają się bez przerwy. Zawsze po zebraniach musimy rozchodzić się pojedynczo. Dziewczęta wychodzą pierwsze i upewniają się, czy w pobliżu nie ma hitlerowców. Je śli jest spokój, wołaj ą chłopców.

11 września 1940

W tym miesiącu odbyło się nasze pierwsze przedstawienie w biurze Wspólnego Komitetu Dystrybucyjnego na ulicy Przejazd nr 5. Sukces przeszedł wszelkie oczekiwania, a zyski były znaczne. Natychmiast poproszono nas o następne przedstawienia i wszystkie udały się. Nasza łódzka grupa bardzo jest dumna, że tak zawojowała Warszawę. Niektórzy z nas s ą teraz dość znani wśród żydowskiej ludności. Głos Harry'ego fascynuje wszystkie dziewczyny, dowcipna konferansjerka Stefana wywołuje burzliwy aplauz, a Olgę wychwalają za grę na fortepianie. Jeśli chodzi o mnie, rozpowszechniane są najbardziej fantastyczne wieści — to robota Harry'ego. Ludzie zastanawiają się, czy rzeczywiście to prawda, że słabo mówi ę po polsku i że występowałam w Ameryce. Na każdym przedstawieniu muszę powtarzać pierwszą piosenkę „Moonlight and Shadow" po kilka razy. Inni członko wie naszej grupy są także bardzo popularni. Przyjęliśmy nazwę: Łódzki Zespół Artystyczny — w skrócie ŁZA.

To dziwnie symboliczne.

Mniej więcej w tym samym czasie, w którym organizowali śmy nasz zespół, otworzono po tzw. stronie aryjskiej kilka kawiarni; znani polscy artyści, którzy odmó-

39

wili występowania w kontrolowanych przez hitlerowców teatrach , występują tam w podwójnej roli: kelnerów i artystów.

2 listopada 1940

Nieustannie krążą pogłoski, że wkrótce dzielnica żydowska zostanie zamknięta. Niektórzy powiadają, że tak będzie dla nas lepiej, bo Niemcy nie będą śmieli tak otwarcie popełniać swoich zbrodni, a jeszcze dodatkowo będziemy chronieni przed atakami polskich chuliganów.

Ale inni — szczególnie ci z nas, którzy uciekli z ł ódzkiego getta — s ą przerażeni, zasmakowali już bowiem życia w wydzielonej żydowskiej dzielnicy pod niemieckim uciskiem.

Rozdział II POCZĄTEK GETTA 15 listopada 1940

Dziś oficjalnie założono żydowskie getto. Żydom zak; zano poruszać się poza granicami wyznaczonymi prz< konkretne ulice. Jest duży ruch. Nasi ludzie nerwów biegaj ą ulicami i szeptem przekazują sobie ró żne wiad< mości, jedna bardziej fantastyczna od drugiej. Rozpoczęto już pracę przy budowie muru granicznegi który ma mie ć dwa i pół metra wysokości. Żydowsc murarze nadzorowani przez hitlerowskich żołnierzy kle dą cegłę za cegłą. Ci, którzy nie pracuj ą dość szybko, s bici przez nadzorców. Przypomina mi to b iblijny opi naszej niewoli w Egipcie. Ale gdzie jest Mojżesz, któr; wyzwoliłby nas z nowej opresji? Na końcu ulic, na których ruch nie został całkowicii wstr zymany, znajdują się niemieckie posterunki. Niemcy i Polacy są wpuszczani do izolowanej dzielnicy, ale ni< wolno im wnosić żadnych paczek. Pojawia się przed nam widmo głodu.

20 listopada 1940

Ulice są puste. We wszystkich domach odbywają się nadzwyczajne zebrania. Potworne napięcie. Niektórzy żądają zorganizowania protestu. To głos młodzieży; starsi uważają ten pomysł za niebezpieczny. Jesteśmy odcięci od świata. Nie ma radia, nie ma telefonu, nie ma gazet.

41

Zezwolenie na posiadanie telefonu mają tylko szpitale i posterunki polskiej policji znajdującej się wewnątrz getta.

Żydom, którzy dot ąd mieszkali po stronie „aryjskiej", kazano przeprow adzić się przed 12 listopada. Wielu zwlekało do ostatniej chwili licząc na to, że Niemcy w wyniku protestów i łapówek odwołaj ą zarządzenie dotyczące getta. Ale ponieważ to nie nastąpiło, wiele osób zostało zmuszonych do opuszczenia pięknie umeblowanych mieszkań w jednej chwili — przybyli oni do getta z paroma tobołkami w raku.

22 listopada 1940

Getto jest izolowane już od tygodnia. Mury z czerwonej cegły zamykające ulice getta bardzo urosły. W naszym nieszczęsnym osiedlu brzęczy jak w ulu. W domach i na podwórkach, gdzie tylko nie sięgają uszy gestapo, ludzie nerwowo dyskutują nad tym, co naprawdę mają na celu hitlerowcy izolując żydowską dzielnicę. I w jaki sposób b ędziemy otrzymywać zaopatrzenie? Kto będzie utrzymywał porządek? A może rzeczywiście będzie lepiej, może zostawią nas w spokoju?

Dziś po południu wszyscy członkowie zespołu ŁZA zebrali się u mnie w domu. Siedzieliśmy otępiali i nie wiedzieliśmy, co robić. Teraz wszystkie nasze wysiłki są niepotrzebne. Kogo obchodzi teatr? Wszyscy myślą tylko i wyłącznie o jednym: o getcie.

25 grudnia 1940

Życie toczy się dalej. Moja matka jako Amerykanka może jeszcze opuszczać bramy getta. Wychodząc okazuje paszport, a hitlerowski strażnik salutuje jej z szacunkiem zwracając dokument.

Ostatnio matka podjęła kilka takich wypraw, aby za42

łatwić rozmaite sprawy dla swoich przyjaciół; s ą sz gólnie wdzi ęczni, gdy wysyła im listy za granicę, urzędy pocztowe getta odmawiają przyjmowania t listów. Jako ameryka ńska obywatelka może wys^ listy z niemieckiego urzędu pocztowego bez specjaln trudności. W okienku sprawdzają jej paszport — naz sko nadawcy listu musi si ę zgadzać z nazwiskiem w pć porcie. Wyobrażam sobie zdumienie adresatów za gr? c ą, gdy widzą, że listy ich najbliższych krewnych no zupełnie obce nazwisko nadawcy.

Biuro pomocy amerykańskiej kolonii w Warsza1 znajduje się na Mokotowskiej 14. Raz w miesi; wszyscy obywatele amerykańscy otrzymują duże pac żywnościowe na sumę jedenastu złotych, ale ich pra dziwa wartość wynosi około trzystu — cz ęsto zawier; artykuły, których nie można dostać nigdzie indziej, żadną cenę.

Sprawa zdobywania żywności staje się coraz bardz paląca. Oficjalne kartki żywnościowe uprawniają do n bycia ćwierci funta chleba dziennie, jednego jajka i 1 lograma marmolady z warzyw (słodzonej sacharyną) r na miesiąc. Funt ziemniaków kosztuje złotego. Zapomni liśmy już, jak smakują świeże owoce. Niczego nie woli sprowadzać z „aryjskiej" strony, cho ć wszystkiego je tam pod dostatkiem. Ale głód i żądza zysku są silniejs: niż strach przed karami, jakie grożą szmuglerom, a szmi giel staje się stopniowo ważnym przemysłem.

Ulica Sienna, będąca jedną z granic getta, oddzielor jest murami jedynie od przecznic; domy, których podwc rza wychodz ą na ulicę Złotą, czyli tzw. drugą stronę, s na razie oddzielone od świata zewnętrznego kolczastyn drutami. Większość przemytu odbywa się tutaj. Nasz okna wychodzą właśnie na takie podwórko. Przez cał noc trwa tam ruch, a potem, rano, pojawiają się na uli

43

cach wozy z warzywami i sklepy pełne są chleba. Jest nawet cukier, masło, ser — oczywi ście po wysokich cenach, bo przecież ludzie ryzykowali życie, by zdobyć te artykuły.

Czasem przekupuje się niemiecki posterunek i wtedy furgon pełen rozmaitych towarów handlowych przejeżdża przez bramę.

Niemcy zażądali, aby administracja Gminy Żydowskiej podjęła odpowiednie kroki w celu zlikwidowania przemytu. Rozkazali także, by utworzono żydowską policję, która ma pomagać policji polskiej w utrzymywaniu porządku. Gmina próbuje zebra ć dwa tysiące zdrowych mężczyzn w wieku od dwudziestu jeden do trzydziestu pięciu lat. Weterani wojenni mają pierwszeństwo. Pożądane jest także wykształcenie — minimum świadectwo ukończenia gimnazjum.

22 grudnia 1940

Żydowska policja jest już faktem dokonanym. Zgłosiło się więcej kandydatów, ni ż było trzeba. Wybierała ich specjalna komisja, a „plecy" odgrywały istotną rolę w wyborze. Pod koniec, gdy zostało już tylko kilka miejsc, pomagały także pieniądze... Nawet w niebie nie każdy jest święty.

Głównym komisarzem policji getta jest pułkownik Sze ryński, nawrócony Żyd, który przed wojną był szefem policji w Lublinie. Ma trzech zastępców: Hendla, Lejkina i Firstenberga. We czterech tworzą radę nadzorczą policji. Następni w hierarchii są komendanci rejonów, obwodów i wreszcie zwykli policjanci pełni ący rutynowe obowiązki.

Ich mundury składają się z granatowych policyjnych czapek i wojskowych pasó w z przyczepionymi gumowymi pałkami. Nad daszkiem czapki umieszczony jest metalo44

wy znaczek z gwiazdą Dawida i napisem: Jiidischer Ordnungsdienst. Na niebieskiej taśmie otoka jest zaznaczona ranga policjanta. Służą do tego specjalne znaczki: jeden cynowy krążek wielkości paznokcia kciuka oznacza policjanta, dwa — stars zego policjanta, trzy — komendanta obwodu, jedną gwiazdkę ma komendant rejonu, po dwie trzej zastępcy komisarza, a sam komisarz — cztery.

Tak jak wszyscy inni Żydzi, policja żydowska musi nosić białe opaski z gwiazdą na ramieniu, ale ponadto mają jeszcze żółte opaski z napisem Jiidischer Ordnungsdienst. No szą także metalowe znaczki z numerami na piersi.

Do obowiązków tych nowo upieczonych żydowskich policjantów nale ży: straż przy bramach getta razem z niemieckimi żandarmami i polskimi policjantami, kierowanie ruchem na ulicach getta, straż w urzędach pocztowych, kuchniach i biurach administracji Gminy Żydowskiej, a także wykrywanie i zwalczanie szmuglerów. Najtrudniejsz ym zadaniem

żydowskiej policji jest walka z żebrakami. Polega ona właściwie na przeganianiu ich z jednej ulicy na drugą, bo nic innego nie da się z nimi zrobić — tym bardziej, że liczba żebraków wzrasta z godziny na godzinę.

Centralna siedziba policji, tzw. KSP [Komenda Służby Porządkowej], znajduje się na Ogrodowej 15; pięć komend rejonowych na: Twardej, Ogrodowej, Lesznie, Gęsiej przy Nalewkach i blisko żydowskiego cmentarza.

Doświadczam uczucia dziwnej i nielogicznej satysfakcji, kiedy widzę żydowskiego policjanta na skrzyżowaniu — taki widok był absolutnie nieznany przed w ojną. Dumnie kierują ruchem, który w zasadzie nie bardzo potrzebuje kierowania, bowiem składają się nań z rzadka przejeżdżające wózki konne, kilka doro żek i karawa-

45

nów — te ostatnie s ą najczęściej spotykanymi pojazdami. Od czasu do czasu przejeżdżają samochody gestapo nie zwracając najmniejszej uwagi na żydowskich policjantów i absolutnie

nie przejmując się, czy przejadą człowieka, czy nie.

 

 

24 grudnia 1940

 

 

 

 

Nasze drugie wojenne święta Bożego Narodzenia. Z mojego

okna

wychodzącego na

„aryjsk ą" stronę

widzę oświetlone choinki. Ale maleńkie

świerczki były także

sprzedawane dziś

rano w

getcie — po niesłychanych cenach.

Zostały

przeszmuglowane

wczoraj.

Widziałam drżących z zimna ludzi spieszących do domów z

maleńkimi drzewkami przyciśniętymi do piersi. Byli to nawróceni, czyli chrze ścijanie w pierwszym pokoleniu, których hitlerowcy uznaj ą za Żydów i których tak że wsadzili do getta. 25 grudnia 1940

Dziś pojawiła się w getcie nowa grupa umundurowanych żydowskich urzędników. To członkowie specjalnej Komisji do Walki ze Spekulacją — zadaniem tej komisji jest regulowanie cen ró żnych artykułów. Przez jaki ś czas organizacja ta działała w tajemnicy, ale teraz jest już jawna. Jej urzędnicy noszą takie same czapki jak żydowska policja, ale z zielonym otokiem, a zamiast żółtych opasek maj ą seledynowe z napisem: „Walka ze Spekulacją".

Podczas gdy stosunek ludności do żydowskiej policji jest serdeczny, nowi urzędnicy traktowani są z wyraźną rezerwą, ponieważ podejrzewa się ich, że mogą być narzędziem w ręku gestapo. Nazywa się ich popularnie „Trzynastk ą", bo ich urząd mieści się pod trzynastym na Lesznie. Szefem jest komisarz Szternfeld, a jego główni

46

współpracownicy to: Gancwajch, Roland Szpunt i praw nik Szajer z Lodzi.

Jest jeszcze inna grupa umundurowanych urzędników getta — to pracownicy jednostek sanitarnych, którzy no sz ą niebieskie otoki na czapkach i niebieskie opaski. Je szcze inna to oddziały „czarnych" (od koloru strojów) ka rawaniar zy zatrudnianych przez prywatne zakłady po grzebowe, spośród których najpopularniejsze nale żą dc Pinkierta — z siedzib ą na Grzybowskiej, w budynku sąsiadującym z biurami Gminy — i Wittenberga — usytuo-? wany dokładnie po drugiej stronie ulicy. Nawet przenosiny na tamten świat nie są obecnie zbyt łatwe. Pogrzeby kosztują przerażająco dużo, a miejsce na przepełnionym żydowskim cmentarzu jest na wagę złota.

Życie w getcie organizuje się. Praca pomaga zapomnieć o wszystkim, a nie jest trudno ją znaleźć. Otwarto dużą liczbę warsztatów i fabryk; wyrabiaj ą najró żniejsze przedmioty, których nigdy przedtem nie produkowano w Warszawie.

Nasza grupa teatralna otrzymała kilka propozycji wystąpienia w kawiarniach. Mamy także własną salę i zamierzamy dawać regularne przedstawienia dwa lub trzy razy w tygodniu, popołudniami. Wynajęliśmy szkołę tańca Weismana na Pańskiej, choć przed wojną miała złą reputację, gdyż spotykał się w niej warszawski pół światek. Kiedyś okoliczni mieszkańcy nazywali to miejsce „star ą speluną". Ale teraz mamy swoją własną publiczność, która

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]