- •Istnieli albo nie istnieli.
- •I w takiej niemiłości, ze cudu są godni -
- •Vou entrar e sair com as mãos vazias.
- •I bucha gromki kto co śmiech.
- •Ilość mieszkańców sześćdziesiąt pięć groszy
- •Imienia nie plam zdradą"
- •I tłumiąc chichot
- •I lutnia ani brzęknie o szarej godzinie.
- •I unosi od spodu.
- •I samych poetów,
- •Irma. Brygida. Może Fryderyka.
- •I żal na śnione chleby.
- •I był śmiech, że mam ojca z kokardą na głowie.
- •I odpoczywam od żywych tajemnic.
- •I aparatu filmowego. Tak, zna te przyrządy.
- •I aparatu filmowego. Tak, zna te przyrządy.
- •I z tchem zapartym patrzą we wszystko im jedno,
- •I tylko któraś kostka świętuje we mnie rocznicę.
- •I stoi stojąc na stole.
- •I wybiegła ze sceny zaniepokojona,
- •I z konieczności muszę zachować powagę.
- •I jeszcze chwilę wypełnia nas radość
- •I czaszki dotykalne jak jutrzejszy księżyc.
- •Idź sobie, nie mam czasu.
- •I tylko bardzo już koniecznej reszty;
- •I mogłyby mnie dawno w niebo wziąć,
- •I nadmiar wiekuisty, I kłopoty,
- •I cokolwiek się dzieje, to tak jak za scianą.
- •I nie ma się gdzie podziać
I jeszcze chwilę wypełnia nas radość
rozjaśniająca i złudna
Sen Szymborska Wisława
Mój poległy, mój w proch obrócony, mój, ziemia,
przybrawszy postać, jaką zna na fotografii;
z cieniem liścia na twarzy, z muszlą morską w ręce,
wyrusza do mojego snu.
Wędruje przez ciemność od nigdy zagasłe,
przez pustki otworzone ku sobie na zawsze,
przez siedem razy siedem razy siedem cisz.
Zjawia się na wewnętrznej stronie moich powiek,
na tym jednym jedynym dostępnym mu świecie.
Bije mu serce przestrzelone,
Zrywa się z włosów pierwszy wiatr.
Zaczyna istnieć łąka piędzy nami.
Nadlatują niebiosa z chmurami i ptactwem,
na horyzoncie cicho wybuchają góry
i rzeka spływa w dół w poszukiwaniu morza.
Już tak daleko widać, tak daleko.
ż dzień i noc stają się równoczesna,
a wszystkie pory roku zaznawana zaraz.
Księżyc czterokwadrowy wachlarz rozpościera,
wirują płatki śniegu razem z motylami
i z kwitnącego drzewa spadają owoce.
Zbliżamy się do siebie. Nie wiem czy we łzach
i nie wiem czy w uśmiechach. Jeszcze jeden krok
i posłuchamy razem twojej muszli morskiej,
jaki tam szum tysiącznych orkiestr,
jaki tam nasz weselny marsz.
Sen nocy letniej Szymborska Wisława
Już las Ardenach świeci
Nie zbliżaj się do mnie.
Głupia, głupia,
zadawałem się ze światem:
Jadłam chleb,piłam wodę,
wiatr mnie owiał, deszcz mnie zmoczył.
Dlatego strzeż się mnie, odejdź.
I dlatego zasłoń oczy.
Odejdź, odejdź ale nie po lądzie.
Odpłyń, odpłyń ale nie po morzu.
odfruń, odfruń dobry mój,
ale powietrza nie tykaj.
Patrzmy w siebie zamkniętymi oczami,
Mówmy sobie zamkniętymi ustami.
Bierzmy się przez gruby mur.
Małośmieszna para z nas:
zamiast księżyca świeci las
a podmuch zrywa twojej damie
radioaktywny płaszcz, Pyramie
Spacer wskrzeszonego Szymborska Wisława
Pan profesor już umarł trzy razy.
Po pierwszej śmierci kazano mu poruszać głową.
Po drugiej smierci kazano mu sadać.
Po trzeciej - postawiona go nawet na nogi,
podparto grubą zdrową nianią:
Pójdziemy sobie teraz na mały spacerek.
Głęboko uszkodzony po wypadku mózg
i proszę, aż dziw bierze, ile pokonał trudności:
Lewa prawa, jasno ciemno, drzewo trawa, boli jeść.
Dwa plus dwa, profesorze?
Dwa - mówi profesor.
Jest to odpowiedź lepsza od poprzednich.
Boli, trawa, siedzieć, ławka.
A na końcu alei znowu ta stara jak świat,
niejowialna, nierumiana,
trzy razy stąd przepędzana,
podobno niania prawdziwa.
Pan profesor chce do niej
Znów się na wyrywa.
Spadające z nieba Szymborska Wisława
Przemija magia, chociaż wielkie moce
jak były, są. W sierpniowe noce
nie wiesz, czy gwiazda spada, czy rzecz inna.
I nie wiesz, czy to właśnie rzecz, co spaść powinna.
I nie wiesz, czy przystoi bawić się w życzenia,
wróżyć? Z gwiezdnego nieporozumienia?
Tak jakby wciąż stulecie było niedwudzieste?
Który błysk ci przysięgnie: iskra, iskra jestem,
iskra naprawdę z ogona komety,
nic tylko iskra, co łagodnie znika -
to nie ja spadam w jutrzejsze gazety,
to tamta druga, obok, ma defekt silnika
Spis Szymborska Wisława
Sporządziłam spis pytań,
na które nie doczekam się już odpowiedzi,
bo albo za wcześnie na nie,
albo nie zdołam ich pojąć.
Spis pytań jest długi,
porusza sprawy ważne i mniej ważne,
a że nie chcę was nudzić,
wyjawię tylko niektóre:
Co było rzeczywiste,
a co się ledwie zdawało
na tej widowni
gwiezdnej i podgwiezdnej,
gdzie prócz wejściówki
obowiązuje wyjściówka;
Co z całym światem żywym,
którego nie zdążę
z innym żywym porównać;
O czym będą pisały
nazajutrz gazety;
Kiedy ustaną wojny
i co je zastąpi;
Na czyim teraz palcu
serdeczny pierścionek
skradziony mi - zgubiony;
Gdzie miejsce wolnej woli,
która potrafi być i nie być
równocześnie;
Co z dziesiątkami ludzi -
czy myśmy naprawdę się znali;
Co próbowała mi powiedzieć M.,
kiedy już mówić nie mogła;
Dlaczego rzeczy źle
brałam za dobre
i czego mi potrzeba,
żeby się więcej nie mylić?
Pewne pytania
notowałam chwilę przed zaśnięciem.
Po przebudzeniu
już ich nie mogłam odczytać.
Czasami podejrzewam,
że to szyfr właściwy.
Ale to też pytanie,
które mnie kiedyś opuści.
Spis ludności Szymborska Wisława
Na wzgórzu, gdzie stała Troja,
odkopano siedem miast.
Siedemmiast. O sześć za dużo
jak na jedną epopeję.
Co z nimi zrobić, co zrobić.
Pękają heksametry.
afabularna cegła wyziera ze szczelin,
w ciszy filmu niemego obalone mury,
zwęglone belki, zerwane ogniwa,
dzbanki wypite do utraty dna,
amulety płodności, pestki sadów